piątek, 26 maja 2017

"Białe noce" - Marika Krajniewska




"(...) Moja wojna jest głucha. Nie słucha nic, a nic. 
Tylko się szczerzy i odbija jej się moimi niegdyś podjętymi decyzjami.
To ta wojna, moja własna, jest najstraszniejsza.
A ty jesteś w tej wojnie wrogiem, brat."


Nadszedł ten dzień... Zasiadłam do podzielenia się z Wami moimi wrażeniami po lekturze jednej z najlepszych książek w moim dotychczasowym życiu... Otwieram pusty dokument... Patrzę w migający kursor... I nie wiem, co mam napisać... Mimo że w mojej głowie tłoczy się milion myśli... Nie jestem w stanie złożyć sensownego zdania... Nie potrafię połączyć odpowiednich literek, aby stworzyć tym samym piękne słowa... Mam świadomość, że czegokolwiek bym nie napisała, to - choćbym bardzo chciała - nie dam rady odzwierciedlić moich uczuć, przelać na papier tego, co siedzi gdzieś głęboko we mnie od paru dni... Postaram się ułożyć kilka zdań, aby zachęcić do lektury owej prozy. Choć w tym przypadku moje słowa są zbędne. Sądzę, że w zupełności wystarczyłyby cytaty... Już takowe spisując, łzy spływały mi po policzkach, bo wracały do mnie wszystkie sceny ukazane w powieści... Musiałam przerwać pisanie, nabrać dystansu do poznanej historii, do towarzyszących mi emocji... Wróciłam następnego dnia... I cóż... Znów to samo... Znów potoki łez... Spróbuję, aczkolwiek nie wiem, czy mi się uda...