poniedziałek, 3 lipca 2017

"Siostra Burzy" - Lucinda Riley [recenzja]




" - Jeśli człowiek zamyka się w swoim wnętrzu, zazwyczaj nie dopuszcza do siebie innych."


W ciągu ostatniego półrocza miałam przeogromną przyjemność poznać kilka powieści, które pozostawiły trwały ślad w mym sercu oraz w mych myślach. To były utwory, które wpłynęły poniekąd na moje postrzeganie świata. Pokazały mi różne, ale jakże piękne oblicza miłości. Opowiedziały historie, którymi przesiąknęłam, w których się zatopiłam, którym całkowicie uległam. Wzruszyły mnie, skłoniły do zadumy, poruszyły najczulsze struny mej duszy, ukazały inny świat - nie do końca mi znany i oczywisty, przywołały też niejako wspomnienia, a przede wszystkim podzieliły się ze mną cennymi wartościami i przemyśleniami, które pozostaną ze mną na zawsze, a także uświadomiły mnie w wielu kwestiach. Pozwoliły też odbyć niezwykłe, ale jakże wyczerpujące emocjonalnie podróże, dzięki którym miałam okazję zwiedzić cudowne miejsca, zachwycać się wspaniałymi krajobrazami, poczuć klimat i zapach danego miasta i regionu, posmakować tradycyjnych potraw, zdobyć rozmaitą wiedzę ze wszelakich dziedzin życia, a przede wszystkim poznać ludzi pełnych miłości i pasji oraz ich opowieści, z których wyniosłam niejedną lekcję i wiele spraw zrozumiałam. Jedną z tychże niezwykle czarujących, melancholijnych, magicznych oraz pasjonujących książek jest właśnie "Siostra Burzy" stanowiąca drugi tom serii "Siedem Sióstr". Pierwsza część cyklu mnie zachwyciła, a w drugiej natomiast się zakochałam. Po prostu... Zapraszam na recenzję.